W piątkowy wieczór, dokładnie o godzinie 18.00, Plac Chrobrego w Bielsku-Białej rozpaliły dziesiątki płomieni – tak właśnie zakończyliśmy nasz „Zwierzęcy październik”.
Celem tej akcji nie była prowokacja,bulwersowanie opinii publicznej, czy jakakolwiek godzenie w czyjeś uczucia religijne; wręcz przeciwnie – chćieliśmy przypomnieć społeczeństwu, że traktowane instrumentalnie zwierzęta to żywe, czujące istoty, jak mówi zresztą hasło akcji. O fakcie, że „zwierzę nie jest rzeczą” wie praktycznie każdy, bez względu na to czy zna, czy też nie, treść Ustawy o Ochronie Zwierząt (nawiasem mówiąc mającej swe święto 25.10.). Niemniej jednak w dzisiejszym, maksymalnie konsumpcyjnym społeczeństwie mało kto rozumie tak proste słowa: zwierzaki są kupowane w sklepach, czy na targach, jak każde inne towary; porzucane i okaleczane, jak zabawki, które już dłużej nie bawią; rozmnażane, by nabić zerami konto ich właściciela; okrutnie tresowane by zabawiać coraz bardziej wymagającą publikę; obdzierane ze skóry żywcem by zaspokoić próżność wielbiących pozorny luksus „ludzi”; w końcu zabijane, bez względu na ból fizyczny i psychiczny związany z odbieraniem życia.
„JEDNE KOCHASZ, DRUGIE ZJADASZ”
Zwierzęta, z uwagi na ich deklarowaną niższość pod względem intelektualno-kognitywnym, są w obecnym świecie traktowane jak przedmioty. W mniejszym lub większym stopniu oczywiście: o naszych domowych towarzyszy często troszczymy się i ubolewamy, gdy ciężko chorują lub umierają. Mało kto jednak przyznaję prawo do takiej samej troski i szacunku zwierzętom hodowlanym, które hoduje, a raczej produkuje, oraz zabija (CELOWO), z dala od codzienności, w szczelnie zamkniętych budynkach rzeźni, tak by ich rozpacz i cierpienie nie epatowało w naszą perfekcyjnie opracowaną rzeczywistość. Coraz większe areały rolnicze ulegają likwidacji, miasta rozrastają się, a człowiek nieraz nie ma nawet styku z towarzyszącymi nam dawniej krowami, świniami, kaczkami, kurami i innymi zwierzakami. Postać, w jakiej je ogląda, to apetycznie różowa i pachnąca szynka, wędzony boczek, czy oskubane udko schludno opakowane w folię.
I tutaj rodzi się problem: tak bardzo dystansujemy się od postrzegania kwestii zabijania innych gatunków jako coś złego, że nawet same „produkty odzwierzęce” nazywamy inaczej: i tak mamy „wołowinę”, a nie „krowę”, „wieprzowinę”, a nie „świnię”. Już same nazwy sugerują nam, że kupujemy produkt, który – śmiem mniemać – produkuje się sam, a nie przez męczarnie i śmierć żywego stworzenia. Ciekawe czy tak chętnie sięgalibyśmy po mięso i wędliny, gdyby oznaczane były etykietkami „krowa”, „świnia”, „sarna” itd.
LET IT BE…
„Wszystko, co żyje, jest święte”, pisał William Blake, brytyjski pisarz – wizjonarz. Bez względu na to, czy się z tym zgadzamy, czy nie, czy operujemy bardziej religijnymi, czy świeckimi terminami, niezaprzeczalnym jest fakt, że życie ma swoją wartość. I że nie możemy wartościować tej wartości mówiąc, że jedno życie jest bardziej warte, niż inno, co często robimy, patrząc z perspektywy homo sapiens, gatunku nadrzędnego. My rodzimy się i dajemy sobie prawo do umierania w momencie, gdy przychodzi na to pora, jednocześnie odmawiając tego prawa innym istotom. Co więcej, nie pozwalamy im nawet godnie przeżyć swojego życia, degradując je na starcie do pozycji przedmiotu i produktu i zabraniając im podstawowego prawa” do poszanowania życia.
Stąd nasza ostatnia akcja, która celowo nawiązuje do jednego z najważniejszych, katolickich świąt – Święta Zmarłych. Jego esencją jest pamięć o bliskich i pielęgnowanie ich wizerunku w naszych wspomnieniach. Nie chcemy prowokować, przyrównywać ludzi do zwierząt i wartościować – nie ma tu na to miejsca. Naszym celem jest podkreślenie faktu, że tak uwielbiane i ogólnie dostępne (w nadwyżkach) „mięsko” jest pozostałością po życiu, które zostało brutalnie uwarunkowane i zniszczone tylko po to, by zaspokoić nasze równie uwarunkowane gusta kulinarne, które – w dzisiejszych czasach - nie ma już swojego racjonalnego uzasadnienia.
Chcemy, by ludzie zdali sobie sprawę z tego, że ZWIERZĘ TO ŻYCIE i by – nawet będąc osobnikami typowo mięsożernymi – zrozumieli jak wielkim poświęceniem jest odbieranie życia innym istotom wyłącznie do celów (nad)konsumpcyjnych. Zapalając znicze w centrum miasta pragniemy zwrócić uwagę na wartość życia, która nie może być klasyfikowana, mierzona kilogramami i gramami, i która wymaga szacunku. 1 listopada cmentarze migotają kolorowymi lampkami - to piękna i cenna tradycja pamięci o bliskich. Nie chodzi nam o to, byśmy tego dnia jednocześnie zapalali znicze dla zwierząt, co wielu uznałoby za – posługując się terminologią religijną – bluźnierstwo. Chodzi o to, by zapalić płomień w naszym umyśle, który pozwoli nam dostrzec, że życie zwierzęce, tak zdegradowane i zaprzeczone, jest samo w sobie wartością, którą trzeba uszanować. Przechodząc na wegetarianizm, czy weganizm, ograniczając spożycie mięsa i produktów zwierzęcych, zwłaszcza tych pochodzących z chowu hodowlanego, czy też mając świadomość cierpienia, jakim okupione są mięsne posiłki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz